Syn Boży jest żywym i skutecznym Słowem Ojca skierowanym do człowieka. On w przedziwny sposób oddziałuje na wnętrze osoby ludzkiej. Słowo Boże ukierunkowuje umysł i serce ku dobru. Dzięki Słowu życie ludzkie nabiera stopniowo smaku, sensu, piękna przez nieustanne napełnianie ludzkiego ducha mocą z wysoka. Ta moc Słowa jest skuteczna i niezależna od usposobienia w jakim się znajdujemy. Często bronimy się przed tą skutecznością przypisując zauważalną dla nas utratę „spokoju ducha”, wyjątkowej elokwencji głosiciela, albo chwilowej niedyspozycji do „odpierania na swój sposób” treści, które niepokoją. Tym czasem rozpoczyna się stan cierpienia z powodu nieubłaganej skuteczności słowa. Nie można ominąć, odrzucić, zagłuszyć tego, co w jednej chwili burzy dotychczasowy porządek, a czego w żaden sposób sobie nie życzyliśmy. Słowo Boże wtargnęło w nasze życie i już nie może pozostać bez odpowiedzi.
Bóle rodzenia owoców Słowa w naturze ludzkiej poddanej marności grzechu, to ogień w „kuźni świętości” chrześcijańskiego charakteru.
Hołubienie w sobie stanu „pustki duchowej” najłatwiej zdemaskować w łatwym odrzucaniu wartości Słowa pod pozorem jego niezrozumienia. Wypieramy wówczas wartość, aby nas nie absorbowała, bo mamy inne sprawy (ziarno na drodze). Może być jednak tak, że Słowo dotknie nas „do żywego” i w pewien sposób odkryjemy swoją skierowaną ku dobru stronę w tęsknocie za lepszą „wersją samego siebie”. Szybko jednak dochodzimy do wniosku, że poziom dobra już osiągnięty jest wystarczający tak dla nas jak i dla innych. (ziarno na skale i między cierniami) Jeżeli jednak pochylimy się nad sobą i w mocy usłyszanego Słowa podejmiemy trud świętej przemiany, zmartwychpowstawania, przejścia ze śmierci do życia, to wtedy zajaśnieje nam Chrystus z niezmiennym, skierowanym ku mnie wezwaniem: „Pójdź za Mną!”.
0 komentarzy